niedziela, 5 maja 2024 14:01
Reklama
Reklama

„Darcie kotów” o "dobro ogólnonarodowe"

MALBORK. - Ludziom, którzy bezinteresownie opiekują się wolno żyjącymi zwierzętami powinno wystawiać się pomniki – uważają zwolennicy kotów. Inni uważają takie czworonogi za dopust boży. Natomiast wobec prawa kot jest... ogólnonarodowym dobrem.
„Darcie kotów” o "dobro ogólnonarodowe"
Pod balkonem jednego z bloków przy ul. Michałowskiego, należącym do Malborskiej Spółdzielni Mieszkaniowej, mają swój dom koty. Nie żeby całe stado, bo mieszka tam matka z dwoma dorastającymi synami i dorosły kocur.
- Może mieć 12- 14 lat i na pewno żył w tym miejscu zanim powstały okoliczne budynki – uważa Krystyna Panek, opiekunka kotów z ramienia Malborskiego Stowarzyszenia Przyjaciół Zwierząt Reks.
Krystyna Panek przychodzi do swoich podopiecznych kilka razy dziennie. Zmienia im wodę, sprząta budki, napełnia miski karmą.
- Pani, pod której balkonem znalazło się schronienie dla kotów, zgodziła się na to, bo zwierzęta siedziały na mrozie. Najpierw była jedna budka, potem ktoś dostawił drugą. Teraz koty mają gdzie spać – mówi Krystyna Panek. - To nie są bezpańskie zwierzęta, ale wolno żyjące. Są bardzo pożyteczne, bo łapią myszy i szczury. Wszystkie koty, którymi się opiekuję, są wysterylizowane, regularnie odrobaczane i odpchlone. Są naprawdę zadbane, o czym świadczy ich wygląd.

Sąsiedzi nie chcą
Ale ta kocia rodzina jest solą w oku części lokatorów bloku Malborskiego Towarzystwa Budownictwa Społecznego. Traktują dwie budki, w których sypiają zwierzęta, za wyjątkowo uciążliwe sąsiedztwo.
- Dotarły do mnie skargi od jednego z mieszkańców – potwierdza Bogdan Kułakowski, prezes MTBS sp. z o.o. - Oglądałem to miejsce z bliska. Wiem, że kotami opiekuje się jedna pani, jeść im daje. To co, lepiej, by te zwierzaki nie jadły? Ta kobieta ma moją pełną aprobatę. Trzeba cieszyć się, że ktoś dba o koty, bo ludzie są dzisiaj źli i zimni.
Jednak stanowisko szefa towarzystwa nie usatysfakcjonowało lokatora. Powód? Koty chodzą podobno po samochodach i niszczą karoserię pazurami. Zanieczyszczają też odchodami trawniki i piaskownice.
–    Tylko że w tej okolicy jest także wiele kotów, które mieszkają w budynkach TBS, a ich właściciele wypuszczają je na podwórko – broni swoich podopiecznych Krystyna Panek. - Poza tym kocich odchodów nikt nie znajdzie w trawie, bo zwierzęta zawsze wykopują dołek i zasypują swoje nieczystości.

Cztery łapy pod kontrolą
Oficjalna skarga od mieszkańców trafiła jednak do Urzędu Miasta, a ten zwrócił się o opinię do Sanepidu.
- Powołaliśmy wspólną komisję, która w piątek udała się na kontrolę na ul. Michałowskiego – informuje Andrzej Bielawski, powiatowy inspektor sanitarny w Malborku. - Nie jesteśmy przeciwni dokarmianiu kotów, ale trzeba wymyślić takie rozwiązanie, by satysfakcjonowało wszystkich. Jednym się to nie podoba, dlatego musimy poważnie traktować takie sygnały.
Malborska Spółdzielnia Mieszkaniowa na razie czeka na oficjalne stanowisko pokontrolne. To pod balkonem jej budynku żyją czworonogi.
–    Jako zarządca terenu, uczestniczyłam w piątkowym spotkaniu. Spółdzielnia nie podejmie jednak żadnych czynności, które mogłyby doprowadzić do skrzywdzenia tych zwierząt. Nie będziemy więc interweniować, bo nigdy nie przeganialiśmy kotów żyjących na trawnikach czy w piwnicach należących do MSM – zapewnia Beata Wesołowska, administratorka z MSM w Malborku.

Będzie przeprowadzka?
Wiadomo już, że pojawił się pomysł, który mógłby w jakiś sposób zaistniały problem rozwiązać. Polega on na przeniesieniu budek w inne miejsce, takie, by ich czworonożni mieszkańcy nie wadzili nikomu.
- Gdy przedstawiciel Sanepidu był na miejscu, zarówno kartonowe budki, jak i kocie miski były czyste, ale ich tam nie powinno być. Kroki w tej sprawie powinna podjąć MSM, zarządca budynku. Takie były ustalenia piątkowej kontroli – informuje Andrzej Bielawski. - Zdajemy sobie sprawę, że koty nie stanowią zagrożenia epidemiologicznego, ale nie można dokarmiać ich pod każdym balkonem. Za kilka dni sprawdzimy, co w tej sprawie zostało zrobione.
- Moim zdaniem zabranie budek nic nie zmieni, bo przecież koty i tak będą chodzić tam, gdzie chcą – uważa Beata Wesołowska.
- Kotom nie wytłumaczy się, że mają się przeprowadzić. I tak będą zbierać się w dotychczasowym miejscu – wtóruje jej Joanna Pawłowska z Malborskiego Stowarzyszenia Przyjaciół Zwierząt Reks.
Krystyna Panek jest w Reksie uznawana za kociego eksperta. To dzięki niej w ostatnim czasie wysterylizowanych i wykastrowanych zostało 90 kotów. Pieniądze na ten cel pochodzą z miejskiej kasy. Ale zwierzęta trzeba odnaleźć, złapać, donieść do weterynarza.
- Krysia często sama dźwiga klatki z kotami – opowiada Joanna Pawłowska. - To prawdziwa miłośniczka tych zwierząt. Wiem, że jest wiele osób w mieście, które opiekują się takimi wolno żyjącymi kotami. Wszystkim im należałoby stawiać pomniki za to, że im się chce, że poświęcają swój czas, a bardzo często pieniądze, na karmę. Dbają, by zwierzęta nie chorowały, by się nie rozmnażały w sposób niekontrolowany. Im nie można przeszkadzać, wręcz przeciwnie, powinno się takich mieszkańców wspierać.
Działacze Reksa obawiają się, że jeśli teraz miasto ugnie się pod presją mieszkańców i każe zlikwidować kocie domy, może to się skończyć tragicznie dla wielu innych zwierząt.
- To będzie precedens, z którego będą chcieli skorzystać inni zarządcy budynków. Mogą domagać się usunięcia wolno żyjących kotów, wykazując uciążliwości, na jakie są narażeni – uważa Krystyna Panek. - Tymczasem w mieście jest takich kotów co najmniej kilkaset. Co się z nimi stanie? Do schronisk nie zostaną przecież przyjęte.
Działacze Reksa przymierzają się do zorganizowania spotkania z mieszkańcami Malborka, by nie tylko wyjaśnić znaczenie kotów w mieście. Chcą przekonać malborczyków, że to właśnie opieka nad kotami gwarantuje kontrolę nad ich rozmnażaniem, że zwierzaki dzięki kociarzom nie chorują. Że to najbardziej humanitarny sposób na zapewnienie im warunków do życia. Że nie można zastraszać tych, którzy mają serce do zwierząt.
Tymczasem mieszkanka spółdzielczego bloku, pod której balkonem znajduje się azyl dla czterech kotów, zasugerowała, by Reks usunął budki. Czuje się zaszczuwana przez osoby, którym przeszkadza obecność zwierząt w tym miejscu.




Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
H.D.K 15.08.2009 19:43
Bardzo podoba mi się podejście do sprawy Pani reprezentującej Spółdzielnię Mieszkaniową i Pana Kułakowskiego.Zdrowy rozsądek i dużo serca dla bezbronnych zwierząt. Ten jątrzący pan,który tak martwi się o swoje auto,niech po prostu sprawi sobie garaż.Ale ktoś taki zawsze znajdzie powód by się awanturować.

tom 15.08.2009 16:54
bardzo ladnie napisane :)) nie spotkalem sie z tym zeby kot narobil na samochod ::D ehehe wlasnie ptakow odchody niszcza lakier jesli ktos nie umyje samochodu :D :)) a jedynie moga odchody byc w piaskownicy bo kot tam moze zakopac no ale na to juz nie ma rozwiazania taka natura :D niech ludzie nie wyrzucaja smieci na chodnik to tez bedzie czysto :)) pozdrawiam narzekaczy :D:D

zachmurzenie duże

Temperatura: 22°CMiasto: Malbork

Ciśnienie: 1006 hPa
Wiatr: 29 km/h

Reklama
test