sobota, 20 kwietnia 2024 02:43
Reklama

Szpital w Malborku odróżnia się od innych (wywiad)

Z Arturem Piotrowiczem, prezesem Powiatowego Centrum Zdrowia rozmawia Marta Chmielińska - Jamroz.
Szpital w Malborku odróżnia się od innych (wywiad)

- Jakie było pana pierwsze wrażenie po przyjeździe do Malborka?

- Pierwszy raz widziałem szpital, gdy przyjechałem do Malborka na zaproszenie w związku z konkursem. Prawdę mówiąc, byłem pod wrażeniem tego, że szpital – jak na szpital powiatowy - jest w dość dobrej kondycji jeśli chodzi o stan majątku trwałego i infrastruktury.

Później zwróciłem uwagę na to, że pracownicy to naprawdę mili i uśmiechnięci i zaangażowani w pracę ludzie. Zależy im na pacjencie, mają wiele pomysłów i chcą je realizować. Poza systematyczną dbałością o otoczenie i miejsce prowadzenia działalności i entuzjazmem personelu, urzekło mnie też zaangażowanie samorządu lokalnego w istnienie placówki. Wystarczy spojrzeć na koleje losu szpitala, aby zobaczyć, że samorząd stawał na wysokości zadania, podczas gdy inni włodarze dawno daliby sobie spokój ze zbyt ryzykownymi działaniami.

 

- Jak widzi pan szpital po tych kilku miesiącach pracy?

- Po głębszym przyjrzeniu się, szpital - jak na placówkę powiatową - jest dobrze rozwinięty i prowadzi szeroki wachlarz zadań. Leczy się tu schorzenia piersi u kobiet z tak dużym powodzeniem, że współczynnik amputacji w stosunku do zachowania tego organu plasuje się zapewne w czołówce europejskiej. To znaczy, że jest to dążenie do zachowywania, a nie amputacji, i nie powstydziłyby się tego zapewne szpitale kliniczne. Ciekawe jest też to, że szpital ma jednostkę filialną w innym powiecie. Nastąpiło tu coś, co w Polsce nie ma zbyt często miejsca: szpital z jednego powiatu przejął placówkę w innym powiecie i objął tym samym opieką medyczną pacjentów z terenu sąsiedniego powiatu. Nowy Dwór Gdański to spektakularna akcja połączenia. To zasługa właściciela, że nie hamował rozwoju szpitala, ale patrzył szerzej,

 

- Jak ocenia pan personel?

- Na sukces szpitala pracuje cały personel, nie tylko lekarze, ale też pielęgniarki, które - być może dlatego, że jest ich tak wiele, a może dlatego, że towarzyszą pacjentom stale i w różnych miejscach - tak wtapiają się w ten organizm, że bywają niedostrzegane. Często widzi się to, co jest daleko, a nie dostrzega tego, co blisko. Taka jest specyfika tej pracy. Nasi lekarze mają szerokie specjalizacje, często są to osoby wielokrotnie specjalizowane, z tytułami aż do profesora nauk medycznych. Personel pielęgniarski również jest wysoko wyspecjalizowany, pielęgniarki nie muszą dbać o posiadanie wyższego wykształcenia, a jednak je mają, kończą kursy i szkolenia dodatkowe i wciąż podnoszą kwalifikacje.

 

- A szpital od technicznej strony?

- „Uzbrojenie” sprzętowe jest na wysokim poziomie, możemy pochwalić się tomografem, aparatami rentgenowskimi – to jeśli chodzi o duży i drogi sprzęt, choć, z medycznego punktu widzenia, pewnie mniejsze urządzenie mają większe znaczenie. Ja jestem ekonomistą i mówię jak ekonomista.

 

- Jak wygląda finansowa strona? Czy w szpitalu brakuje pieniędzy?

- W każdym szpitalu brakuje. Chciałoby się więcej, i więcej, i więcej. Nie brakuje nam pomysłów na ich wykorzystanie. Służba zdrowia nie jest łatwym kawałkiem chleba, trzeba tu często połączyć tę mizerię finansową z Narodowego Funduszu Zdrowia z oczekiwaniami pacjentów i to skorygować o konieczność istnienia szpitala w okresie długim. Można wziąć pieniądze, zapewnić pacjentom wszystko, co się da, i zbankrutować po dwóch latach. Trzeba jednak tę biedę dzielić tak, aby pacjenci mieli opiekę, ale też aby zapewnić istnienie firmy i nie po to, aby dawała pracę czy pensje, ale żeby zapewniała opiekę zdrowotną mieszkańcom. Co gorsza, całe niezadowolenie pacjentów spada na nas. Pacjenci mają co do funkcjonowania służby zdrowia zastrzeżenia, ja polecam ich uwadze to, że często w szpitalach dokłada się, wbrew finansowaniu państwa, ogromne pieniądze, których nie dołożyłaby żadna prywatna firma kierująca się interesem ekonomicznym. My zaś dokładamy półtora miliona do oddziału ginekologiczno – położniczego, bo jest on potrzebny choć deficytowy.

 

- Jak dużym pracodawcą jest szpital?

- Pracowników zatrudniamy w pełnym i cząstkowym wymiarze, dzielą się oni na pracowników administracyjnych i personel biały. Zatrudniamy ich na umowach o pracę oraz na kontraktach, a także na umowy zlecenia i o dzieło. Szpital ma dwie siedziby – w Malborku i w Nowym Dworze, mamy też podstawowa opiekę zdrowotną, ratownictwo medyczne, poradnie specjalistyczne i działalność szpitalną. Stan zatrudnienia to 103 pielęgniarki zatrudnione na umowach o pracę i 50 kontraktowych. Podobnie jest z lekarzami - 18 na umowach o pracę, jednak większość na kontraktach, ok. 70 osób, ale w tym znajdują się również lekarze przyjeżdżający jedynie na kilka dyżurów w miesiącu, jak np. onkolodzy.

 

- Co jest chlubą placówki?

- Bardzo trudno to określić, bo z punktu widzenia pacjentów, zależy to od schorzenia, na jakie cierpią, na co innego też zwraca uwagę np. kobieta w ciąży. Od dawna funkcjonuje u nas laparoskopia, a także oddziały zabiegowe, które są na wysokim poziomie. Był czas, gdy operowaliśmy zaćmę, teraz wykonujemy zabiegi ortopedyczne i zamierzamy ubiegać się o ortopedię jako o osobny oddział, czynimy kroki aby powołać diabetologię i chemioterapię.

 

- Jakie ma pan plany związane z nowym miejscem pracy?

- Jeszcze większa dbałość o pacjenta, utworzenie oddziału ortopedycznego i diabetologii, która teraz występuje szczątkowo przy oddziale wewnętrznym, a my chcemy ubiegać się o oddzielny. Chcemy jak najszybciej uruchomić chemioterapię, która wymaga jeszcze milionowych nakładów i nie da się tego zrobić budżetem jednego roku. Zakupiony został niemal cały sprzęt do oddziału, wykonano już cały system klimatyzacji, teraz będzie remont apteki oraz montaż windy. Jeśli chodzi o szpital w Malborku, to planujemy już w najbliższym czasie zakup trzech nowych karetek, z czego jedna to koszt około 500 tys. Skupienie się na realizacji wszystkich programów związanych z wymogami norm unijnych i ustawy o informatyzacji.

 

- Co pan czuł po wygraniu konkursu?

- Czułem wyzwanie, odpowiedzialność i, oczywiście, na swój sposób satysfakcję z wygranego konkursu. Jednak to przede wszystkim odpowiedzialność - nadzór nad ogromną liczbą osób działających w takiej newralgicznej branży. Muszę umieć zorganizować pracę innym, umieć trafnie dobrać personel, odpowiednio go zmotywować, właściwie wynagrodzić, zapewnić to, co związane jest z funkcjonowaniem firmy w otoczeniu zewnętrznym, dbać o dobry wizerunek i wysoką jakość świadczonych usług, zapobiegać, najlepiej jak się, da następstwom negatywnym zabiegów czy leczenia. To naprawdę bardzo poważna sprawa.

Tak naprawdę to większość pytań powinna być kierowana do pacjentów, bo oni są w pewnym sensie osobami, które zatrudniają nas wszystkich. Są bezpośrednimi odbiorcami usług, za które płaci NFZ, a z drugiej strony, jako mieszkańcy powiatu, są właścicielami tego obiektu poprzez radnych powiatowych których, wybierają. W zasadzie władają tym obiektem i zatrudniają mnie, a ja z kolei zatrudniam jako pracodawca kolejnych pracowników.


Podziel się
Oceń

słabe opady deszczu

Temperatura: 4°CMiasto: Malbork

Ciśnienie: 1003 hPa
Wiatr: 12 km/h

Reklama
test