Ledwie zakończyła się naprawa zniszczonych fragmentów, a już obiekt został ponownie uszkodzony. Właściwie nie wiadomo, co kieruje osobami, które demolują minizamek. Za każdym razem trzeba dołożyć dachówek, odbudować mur, okna, ściany... Lista rekonstrukcji jest długa, podobnie jak koszty tych prac. Zwłaszcza jeśli zsumujemy wszystkie, począwszy od 2009 r., gdy budowla pojawiła się w Malborku. Sam zameczek kosztował wówczas ok. 24 tys. zł i miał być jedną z turystycznych atrakcji miasta. Założenie było bowiem takie, by sfotografować się na jego tle, przysiąść na ławce, odpocząć po zwiedzaniu muzeum.
Zamiast dla gości, miniatura stała się główną atrakcją dla wandali. Być może wykorzystują fakt, że w tym miejscu nie ma żadnej kamery miejskiego monitoringu. Koszt takiej instalacji, jak nam tłumaczyły władze w przeszłości, jest zbyt wysoki.
Po ostatnim remoncie, który miał miejsce w maju, obiekt został m.in. pomalowany. Zastosowana kolorystyka wydaje się nieco kontrowersyjna, zwłaszcza że tuż za płotem widać oryginał.
- Nie wykluczamy, że po zakończeniu sezonu turystycznego zameczek zostanie rozebrany – usłyszeliśmy od Jana Tadeusza Wilka, wiceburmistrza Malborka.
Jego zdaniem, ciągłe ponoszenie kosztów napraw nie ma większego sensu. Tym bardziej, że nic nie zapowiada, by wandale nagle przestali się tam pojawiać i siać spustoszenie.
Czy to właściwa decyzja? Czekamy na opinie: [email protected].